Jak często przypominasz sobie momenty, w których coś poszło nie tak? Może była to niefortunna wypowiedź, decyzja z przykrymi konsekwencjami albo sytuacja, w której zawiodłaś/eś siebie lub kogoś bliskiego. Ta myśl wraca wciąż na nowo, jak bumerang. Czy zamiast potraktować ją jako jedno z wielu doświadczeń, zaczynasz rozpamiętywać?
Może się zdarzyć, że pojedynczy błąd urasta do ogromnych rozmiarów – czegoś, co określa Twoją tożsamość jako kogoś głupiego, złego. I choć to naturalne, że błędy wywołują trudne emocje, psychologia podpowiada, że sposób, w jaki do nich podchodzimy, może albo pogłębiać cierpienie, albo stać się źródłem wewnętrznej siły.
Krytyk wewnętrzny – ten, który nie daje spokoju
Każdy z nas ma w sobie głos, który ocenia i komentuje nasze zachowania. To wewnętrzny kompas, dzięki któremu możemy rozróżniać dobro od zła, uczyć się odpowiedzialności i korygować własne błędy. Zdrowy krytycyzm wobec siebie jest potrzebny – pozwala nie powielać tych samych potknięć i wspiera rozwój.
Teoria schematów wskazuje na sytuacje, gdy wewnętrzny głos mądrego doradcy staje się głosem bezwzględnego krytyka. Zamiast pomagać, wytyka każde niedociągnięcie, wyolbrzymia winy i odbiera prawo do pomyłki. Gdy krytyk jest zbyt głośny, błąd przestaje być okazją do nauki, a staje się dowodem naszej rzekomej porażki. Z czasem możemy tak bardzo bać się potknięć, że unikamy nowych wyzwań – a to oznacza, że tracimy szansę na naukę i rozwój.

Poczucie winy a wstyd – dwie różne emocje
Problem zaczyna się wtedy, gdy krytycyzm przechyla się w stronę wstydu. Wstyd – jak podkreśla Brené Brown – nie mówi ,,popełniłem błąd”, ale ,,jestem błędem”. Wtedy wewnętrzny głos zamiast wskazywać kierunek, zaczyna odbierać poczucie własnej wartości. Zamiast mobilizować do zmiany, paraliżuje i sprawia, że boimy się próbować – bo każda pomyłka uruchamia lawinę osądzających myśli.
Brown podkreśla, że kluczem do zdrowego rozwoju nie jest unikanie błędów, ale sposób, w jaki na nie reagujemy. Jej badania nad wstydem i podatnością na zranienie pokazują, że to właśnie zawstydzenie i przekonanie o swojej niskiej wartości najbardziej blokują przed zmianą. Kiedy wpadamy w myślenie: „coś ze mną jest nie tak”, wtedy zamykamy się w sobie, odcinamy od innych i próbujemy ukryć własne słabości. W efekcie nie tylko nie wyciągamy lekcji z błędów, ale też tracimy więź z ludźmi i ze sobą samymi.
Brown proponuje, by:
- Zamiast uciekać od wstydu, uczyć się go rozpoznawać i nazywać. Dzięki temu odzyskujemy nad nim kontrolę. Kiedy zauważamy: „to, co teraz czuję, to wstyd”, możemy zdecydować, że nie będziemy pozwalać mu rządzić naszym życiem.
- Odważyć się na autentyczność – pokazać się takimi, jakimi jesteśmy, z błędami i niedoskonałościami. To właśnie w tej otwartości kryje się siła, bo pozwala budować głębsze relacje i rozwijać odporność psychiczną.
Samowspółczucie – czyli jak traktować siebie jak przyjaciela
Psycholożka Kristin Neff zwraca uwagę na samowspółczucie jako przeciwieństwo bezwzględnej krytyki. To umiejętność traktowania siebie tak, jak traktowalibyśmy bliską osobę w trudnym momencie – z troską, wsparciem i łagodnością. Takie podejście wzmacnia odpowiedzialność i zdolność uczenia się, ułatwia radzenie sobie z porażkami i eksponowanie się na kolejne wyzwania.
Samowspółczucie ma trzy filary:
- życzliwość wobec siebie – czyli uznanie, że ,,mam prawo do błędu, tak jak każdy„,
- wspólne człowieczeństwo – świadomość, że ,,nie jestem wyjątkiem, każdy człowiek popełnia błędy„,
- uważność – zdolność do obserwacji swoich emocji bez uciekania i bez przesadnego tonięcia w nich.
Kristin Neff podkreśla, że samowspółczucie jest umiejętnością, którą każdy może w sobie rozwijać. Nie zawsze jednak przychodzi to naturalnie – zwłaszcza osobom, które dorastały w atmosferze surowej krytyki czy wysokich oczekiwań. Dlatego ważnym wsparciem może być psychoterapia, gdzie w bezpiecznej relacji można stopniowo uczyć się łagodniejszego podejścia do siebie. Terapeuta pomaga rozpoznawać krytyczny głos, oddzielać go od własnej tożsamości i zastępować bardziej wspierającą perspektywą. Dzięki temu samowspółczucie staje się nie tylko teorią, ale realnym doświadczeniem, które z czasem można wprowadzać do codziennego życia.

Błąd - szansa czy ostateczność?
Carol Dweck opisała różnicę między nastawieniem na trwałość (fixed mindset) a nastawieniem na rozwój (growth mindset). W pierwszym podejściu błąd jest dowodem braku kompetencji – czymś, co ujawnia „kim tak naprawdę jestem” i czego trzeba unikać. W drugim – błąd jest naturalnym elementem uczenia się. Porażka nie świadczy o wartości człowieka, ale jest informacją zwrotną, dzięki której można się rozwijać.
Jak można sobie pomóc?
Jeśli chcesz wybaczyć sobie błędy i wykorzystać je jako siłę, pomocne mogą być następujące kroki:
- Zauważ krytyka wewnętrznego – spróbuj rozpoznać jego głos i oddzielić go od własnej tożsamości.
- Rozróżniaj winę od wstydu – pamiętaj, że błąd nie czyni Cię gorszym człowiekiem.
- Ćwicz samowspółczucie – zadaj sobie pytanie: „Co powiedziałbym przyjacielowi w tej sytuacji?” i powiedz to… sobie.
- Przyjmij perspektywę rozwojową – potraktuj błąd jako okazję do nauki, nie jako dowód porażki.
Błędy są wpisane w ludzkie doświadczenie. Każdy je popełnia, każdy się z nimi mierzy. To, co możesz zrobić, to nauczyć się patrzeć na nie z większą łagodnością. Bo właśnie wtedy błąd przestaje być kulą u nogi, a staje się cegiełką w budowaniu Twojej wewnętrznej siły.

Ćwiczenie - rozpoznaj które wypowiedzi wzmacniają i wspierają, a które osłabiają i krytykują:
- Stać mnie na więcej, to nie była wystarczająco dobra praca.
- Dopiero zaczynam, więc trudność jest naturalna. Może potrzebuję więcej prób żeby to zrozumieć, albo potrzebuję przerwy żeby odetchnąć i zacząć z nową energią?
- To zbyt trudne. Przecież mój szef mnie zwolni gdy tylko się zorientuje jak niekompetentna/y i beznadziejna/y jestem.
- To co robię nie musi być idealne – zrobiłem/am tyle na ile mnie było stać.
- Skoro w grupie jest ktoś, kto się na tym lepiej zna, po prostu zamilknę żeby się nie skompromitować.
- Moje zdanie i opinie są ważne, niezależnie od tego z kim rozmawiam.
- Lubię ćwiczyć, więc trening na którym daję z siebie 10% jest tak samo wartościowy jak ten na 90%.